czwartek, 11 grudnia 2014

Być słoniem

Być albo nie być słoniem - oto jest pytanie,
a jeśli się zastanowię, to odpowiem na nie.

Nie wiem, czy chciałabym być słoniem, czy wprost przeciwnie,
ale pewnie gdybym była, czułabym się dziwnie,
bo przy każdym spojrzeniu i każdej wędrówce
widziałabym słonia w lustrze. I słonia w lodówce.
I miałabym słoniowych rodziców oraz słonia-brata.
I byłabym z każdej strony szara i pękata.

Ale też wachlowałabym się uszami, gdyby mi było gorąco.
Wąchałabym stokrotki na stojąco.
Byłabym wszechświatem dla biedronek
i miałabym taki śmieszny ogonek.

Z drugiej strony... może lepiej zamiast trąby mieć rogi krowie?
Nie wiem.
Do jutra się zastanowię.

sobota, 6 grudnia 2014

Tir

Był sobie tir, wielki jak tir.
Ciągle ten tir wołał ćwir ćwir.

Wołał ćwir ćwir, a podczas jazd
ptakom zaglądał do środka gniazd.

A w gniazdach ptaków wzburzony tłum
mówił, że tiry robią brum brum.

A na to tir
ćwierka ćwir ćwir.

Mówi tirowi to każdy ptak:
- Nie ćwierkaj! Tiry nie robią tak!
Stwory z asfaltu, z ulic i szos
nie mogą ćwierkać jak drozd lub kos.

A na to tir
mówi ćwir ćwir.

I nawet w trasie, na autostradzie
ćwierka co chwilę (a nigdy rzadziej).
I bez klaksonów, trąbek i tub
ćwierka tak ładnie, jakby miał dziób.

Codziennie tir
robi ćwir ćwir.
Ćwierkań i ćwierków jest cała gama.
A kto go tego nauczył?

MAMA!

czwartek, 27 listopada 2014

Korona

Kiedyś pszczoły do ula przydźwigały koronę,
a dźwigały ją chyba przez sześć dni.
I kiedy już z koroną usiadły, zmęczone,
królowa wyszła i powiedziała: - PHI!

I zapytała, czy ktoś w tym widział owada,
mruknęła, że nie ma jak w tym latać wśród pól
i orzekła, że to się do niczego nie nada
i że tylko zaśmieca ul.

Więc pszczoły ukłoniły się nisko
i podjęły następny trud.
Wyniosły koronę na wysypisko
i wróciły, żeby robić miód.

A na wysypisku ludzie koronę zobaczyli
i zaczęły się kłótnie i spory.
I się o nią bili już po chwili.
I biją się do tej pory.

niedziela, 23 listopada 2014

Sowa

Rozmawiałam wczoraj z sową,
która znała jedno słowo,
a to przecież trochę mało.
A to słowo sowy brzmiało:

huhuhu.

Pytam, czy się boi zimy,
czemu śpi, gdy my nie śpimy?
Czy jest pod piórami blada?
Sowa na to odpowiada:

huhuhu.

To ja znowu sowę pytam,
czy by chciała mieć kopyta,
czy zna może płetwonurka,
czy w tramwaju śpi na rurkach,
czy wie, jak wygląda globus,
czy ma szpony w łapkach obu,
czy częstować ją herbatą.
Ciągle pytam.
Sowa na to:

huhuhu.

Siedzę razem z nią przy stole.
Na pytania sowy kolej.
Na pytania czekam, bowiem,
gdy zapyta, ja odpowiem.
A przejęta niesłychanie
sowa jedno ma pytanie:

huhuhu?

niedziela, 16 listopada 2014

Krowy

Jeden gospodarz uznał, że krowom pomoże
i położył w oborze
telefon komórkowy.

I powiedział do krów: - Moje krowy!
To jest dla was ułatwienie.
Bo gdybym zaspał na dojenie,
gdyby wam zabrakło paszy,
gdyby kogut was wystraszył,
gdyby zjadł ktoś rdest z zagonu,
to mój numer telefonu.
Macie jakieś interesy?
Ślijcie do mnie esemesy.

I krowy zaczęły wysyłać.
Że jedna krowa utyła,
że daleko są siana stogi,
że wzięły byka za rogi,
że koniczyna zza płotka
jest świeższa i bardziej słodka,
że placki leżą za domem,
że modne są łaty poziome.
I wszystko, co im przychodziło do głowy.
A to były bardzo pomysłowe krowy.

A gospodarz odpisywał na te wiadomości
i coraz bardziej się złościł,
bo ciągle musiał siedzieć przy telefonie.

I wreszcie zawołał: - KONIEC!

I swój telefon wyrzucił chyba w pół minuty,
a krowom powiedział, że ten ich jest zepsuty.

środa, 5 listopada 2014

Słoń i człowiek

Kiedy słoń z bliska albo z daleka
widzi człowieka,
to chociaż nawet nie drgnie mu szczęka,
w środku ze śmiechu pęka.

Bo taki człowiek dla słonia jest mały jak świeczka.
I ma maleńkie uszeczka,
którymi się nie powachluje w upał.
A kiedy tupie, to jakby w ogóle nie tupał.
A ślicznie szary jest tylko, kiedy się ubrudzi.
I jak tu się nie śmiać z ludzi?

I słoń śmieje się wniebogłosy
z tego, jakie ludzie mają nosy.
Małe to i koślawe! Trąba nieudana!
Takim nosem nie można przytrzymać banana,
nie można much odganiać ani wziąć prysznica,
nie można kichać tak głośno, że drży okolica.

Więc słoń na bycie słoniem nigdy nie narzeka,
ale w duchu bez przerwy śmieje się z człowieka.

środa, 29 października 2014

Czytanie

Ostatnio mi jelenie,
a razem z nimi łanie,
przysłały zaproszenie
na wspólne czytanie.

A miały pomysł taki,
od nudy dość daleki,
by pobiec tam, za krzaki,
prosto do biblioteki.

Na widok pierwszej parki
uciekły bibliotekarki.

A gdy wszedł zespół cały,
schowały regały.

I chociaż miały książek tonę,
rzekły, że wszystkie są wypożyczone.

A stało tam książek wiele.
Ale bibliotekarki przybrały ton złowrogi
i powiedziały, że gdy czyta książkę jeleń,
to zagina rogi.

środa, 8 października 2014

Żyrafa

Raz mrówki wołały żyrafę z mrowiska.
Żyrafa wysoka, a mrówka jest niska,
żyrafa w dodatku wysoko ma uszka,
a mrówka, cóż, mrówka ma pyszczek przy nóżkach.

Więc mrówki zrobiły z siebie mały chórek,
na trzy-cztery wszystkie popatrzyły w górę,
wzięły też malutki mrówkowy megafon
i zaczęły krzyczeć:

ŻY! - RA! - FO!
ŻY! - RA! - FO!

Ruszały pyszczkami te mrówki jak rybki,
w końcu przez te krzyki aż dostały chrypki,
darły się okropnie. Darły niesłychanie.
A żyrafa? Nawet nie popatrzy na nie.

Mrówki wrzeszczą głośno (ile sił w ich płucach).
Jedna podskakuje, druga, wrzeszcząc, kuca,
a trzecia po kilku takich dziwnych ruchach
rzekła z przekonaniem: - Żyrafa jest głucha.

piątek, 19 września 2014

Żona rycerza

Żona rycerza ma wielkiego pecha,
jej narzekania słyszą okolice.
Żona rycerza to się nie uśmiecha.
Żony rycerza problemem jest rycerz.

Żonie rycerza - i rozumiem tu ją
nawet się pranie wyda beznadzieją:
zbroje wyprane z białym jej farbują,
a te na mokro to znowu rdzewieją.

Żona rycerza nie ma też najlepiej,
gdy z bitwy rycerz wraca w wielkiej chwale.
Co się pogięło to żona wyklepie.
I musi stale prasować mu stale.

Chrzęszczenie zbroi nie brzmi jak muzyka,
gdy rycerz dumnie chodzi po pokojach.
Szafa rycerza już się nie domyka,
bo na wieszakach zbroja, zbroja, zbroja.

Żona rycerza nigdy się nie boi,
a kiedy zajęć ma dosyć czasami,
zakłada zbroję. I w błyszczącej zbroi
wychodzi z domu. Walczyć ze smokami.

wtorek, 2 września 2014

niedziela, 24 sierpnia 2014

Siłacz

Jeden pan był silny jak stu siłaczy,
a to znaczy,
że na przykład nosorożcami strzelał z procy.
I te nosorożce wołały: - Pomocy!
A te, które akurat chciały lecieć jak kamyk,
wołały radośnie: - Latamy! Latamy!

A inne zwierzęta się dziwiły,
że jak ktoś może mieć tyle siły.
I chodził z tablicą smok, żeby innych ostrzec:
- Uwaga! Latające nosorożce!

Rzadko się tego pana spotyka, może go nawet nie znacie,
bo nie ma wielu nosorożców w naszym chłodnym klimacie.

Dwie królewny (bajka niepublikowana)

(fragment)
MAŁGOSIA
Ale to ja jestem prawdziwą królewną. A wy w ogóle wiecie, co robią królewny?

ZUZIA
Nie wiedzą, przecież to nasi poddani!

MAŁGOSIA
Moi poddani!

ZUZIA
Moi poddani! Ekhem. Moi poddani. Czy wiecie, co robią królewny?

MAŁGOSIA
Wstają rano i jedzą śniadanie.

ZUZIA
Potem idą do szkoły.

MAŁGOSIA
Potem wracają na obiad.

ZUZIA
Potem odrabiają lekcje. Na przykład: ile to jest pół korony dodać pół korony. Albo jak się pisze „żelazny rycerz”.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Wabik

Już z tego się nie wybronię
i przyznać pragnę:
przyciągam do siebie słonie.
Jak magnes.

W moim pokoju się roją,
w kuchni, w łazience...
Czekają przed klatką moją.
I wciąż ich więcej!

Po tej i po tamtej stronie
całkiem ich sporo.
Gdzie nie popatrzę - słonie.
A skąd się biorą?

Raz na balkonie wśród donic
pytam słonia ze stada,
skąd wokół mnie tyle słoni
(dochodzą nadal!).

Czy ja mam wabik na słonie,
czy mapę Konga.
Czy może wychodzę po nie?
Czym je przyciągam?

Słoń trochę się zarumienił,
bowiem miał tremę.
I rzekł: - Bo ty masz w kieszeni
kanapkę z dżemem.

piątek, 15 sierpnia 2014

Dziecinada 2014 - Skarpeciaki

(fragment)

WRÓŻKA
A Skarpeciak? Mój Skarpeciak?
Czy ktoś widział Skarpeciaka?
Chyba zaraz będę płakać!
Tu jest zdjęcie na ulotkach [rozdaje ulotki]
Niech mi powie, kto go spotka!
Może siedzi na trzepaku? (zagląda za kulisy)
Skarpeciaku! Skarpeciaku!

NARRATOR
Nie zaglądaj za te płaszcze,
jeśli nie chcesz wlecieć w paszczę…

WRÓŻKA (z offu)
Co to tu jest? Z korków całe?

NARRATOR
Potwór. Przed nim ostrzegałem.

WRÓŻKA (z offu)
Auć! Nie strzelaj do mnie z procy!
Kim ty jesteś? Och, pomocy!
Głowa… głowa… i tu głowa…

NARRATOR
Niech się każdy szybko schowa!

WRÓŻKA (z offu)
Czy to smok?

NARRATOR
Nie, jeszcze gorzej.

WRÓŻKA
Ratuj! Ratuj, narratorze!

wtorek, 12 sierpnia 2014

Lew albo szycie

Lew się rozdarł: aaa!
Biegnę zacerować lwa!
Chociaż igłę mam i nić,
boję się w lwa igłę wbić,
bo gdy igłę wbiję w głąb,
to lew wbije we mnie ząb!

Trzeba w futrze zrobić szew,
ale warczy groźnie lew.
Jeszcze szepczą wszyscy w krąg,
że mi nić wypadnie z rąk!
Jeśli lew chciał inny szew,
będzie ścigać mnie wśród drzew.
Trudno jest o równy ścieg,
gdy lew by za tobą biegł.

Więc zatykam nić na kij,
daję lwu: - Masz i sam szyj!
Lew nic. Wołam: - Lwie, nić bierz!
Patrzę, a tu idzie jeż,
igłę wbija z całych sił
i lwu szybko futro zszył.
Lew mi mówi: - Ty się wstydź.
I co dalej?
Ano nić.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Mamutek

Wziął mamutek
osiem dłutek,
jeden bardzo wielki kamień
i powiedział swojej mamie:
- Jeszcze chwilka, dwie, minutka,
a wyrzeźbię ci mamutka!
Będzie śliczny jak ja!
Uroczy jak ja!
Szary jak ja!
Włochaty jak ja!
I duży też jak ja!

A mama powiedziała: - Ha, ha, ha,
to naprawdę wspaniale.
Tylko się dłutkiem nie skalecz.

Mamutek rzeźbił i śpiewał sobie do tego "tralala".
Mamutek rzeźbił.
I rzeźbił.
A kamień malał i malał!

I malał.
I dalej malał.
I jeszcze zmalał troszeczkę.
Aż było go nie na mamutka, a co najwyżej - myszeczkę.

Mamutek myślał i myślał, i robił zmartwione miny,
aż rzekł do mamy: - Mamutka ulepię ci z plasteliny!

I pewnie się domyślacie, jaki tego jest skutek:
nie ma w muzeum rzeźb żadnych, które wyrzeźbił mamutek.
Za to - sekret wam zdradzę na ucho, tak po cichutku:
mama ma pełną szufladę plastelinowych mamutków!

czwartek, 3 lipca 2014

Miłoszek i wiewiórki. Bajki o udzielaniu pierwszej pomocy, cz. 1.

Edunavigator Interaktywna Edukacja, Katowice-Warszawa 2014.



od wydawcy:
Naucz Twoje dziecko pierwszej pomocy!
Jak postępować w przypadku skaleczeń, oparzeń lub utraty przytomności kolegi? Jak wezwać pomoc? Co to jest pozycja boczna ustalona? Z książeczki Miłoszek i wiewiórki maluchy dowiedzą się, jak udzielać pierwszej pomocy. Opowie o tym dzielny przedszkolak Miłoszek, a wraz z nim... stadko sympatycznych i zabawnych wiewiórek-ratowniczek. Dowcipne historyjki utrwalają w dzieciach wzorce zachowań w razie wypadku, a wiewiórki-ratowniczki pomagają uporać się z lękiem i rozbudzają ciekawość. Książeczka przeznaczona jest dla dzieci w wieku 4–9 lat. Sprawdza się jako lektura edukacyjna i rozrywkowa, może być traktowana również jako opowieść terapeutyczna (pomocna w oswajaniu strachu). Tomik cieszy się uznaniem nie tylko kilkulatków, ale także ich rodziców.

pomysł, fabuła, konsultacje merytoryczne: Sebastian Kazek
ilustrator: Katarzyna Pac

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Burza z podwórza (Teatr Plac Zabaw, Warszawa)

od teatru:
W tym roku będzie ludowo, folkowo i bardzo głośno. Burza z podwórza to najnowsza premiera Teatru Plac Zabaw. Świnia- naukowiec, przemądrzała gęś i pracowita pszczoła od zawsze się sprzeczały i robiły sobie na złość. Dopiero w obliczu zagrożenia postanowiły działać wspólnie. To spektakl o przyjaźni, współdziałaniu ale też o tym, że każdy z nas ma w sobie strach. Nie jest on taki "straszny" kiedy ma się blisko siebie przyjaciół.

(bardzo krótki fragment)
ŚWINIA
Wolę być najładniejsza.

PSZCZOŁA
A ja wolę być najbardziej pracowita!

GĘŚ
A mnie się chce spać, musicie tak hałasować?

PSZCZOŁA (do Gęsi)
Zachowujesz się jak prosię.

ŚWINIA (do Pszczoły)
A ty jak gęś!

GĘŚ (do Świni)
A ty jak truteń!

PSZCZOŁA
Obrażam się na was!

GĘŚ
Ja się obrażam!

ŚWINIA
Ja też się obrażam!

(nieruchomieją obrażone, wchodzi GOSPODYNI i śpiewa piosenkę, nie zauważa zwierząt)

GOSPODYNI
Chodzę sobie po podwórzu,
tu otrzepię kury z kurzu,
tam na płot posadzę koty,
pełne ręce mam roboty!
Hej, ho!
Pełne ręce mam roboty!



zdjęcia pochodzą z archiwum Teatru Plac Zabaw

środa, 11 czerwca 2014

Co się zdarzyło w piórniku (bajka edukacyjna)

Nasza Księgarnia 2014.






Od wydawnictwa:

Zakreślacze w stu kolorach
chcą się ścigać do wieczora.
Lecz korektor chodzi blady:
– Kto wymaże wszystkie ślady?

Kiedy nie patrzycie, w piórniku dzieją się niesłychane rzeczy. Przybory, które w nim mieszkają, mają swoje własne, bardzo ciekawe życie. W rolach głównych: kredki, ołówek, długopis, gumka myszka (z córką), linijka, korektor, temperówka, cyrkiel i inni… Zabawny wierszyk Izabeli Mikrut z zadaniami dotyczącymi lokatorów piórnika to projekt łączący walory literackie i edukacyjne. Służy nie tylko do wspólnego czytania i oglądania z rodzicami, lecz także przygotowuje do szkoły, ucząc przeznaczenia rozmaitych przedmiotów, rozpoznawania kolorów, wyszukiwania szczegółów i wielu innych umiejętności!

link do strony wydawnictwa: http://nk.com.pl/co-sie-zdarzylo-w-piorniku/1994/ksiazka.html#.U6qeUUAhSOo

ilustrator: Marta Kurczewska
rok wydania: 2014
liczba stron: 28
format: 200x280 mm
przedział wiekowy: 0-6
numer ISBN: 978-83-10-12653-5

recenzje: ksiazkinaczacie
mojealergie
inna-bajka.kobietnik
esensja.stopklatka
cuda-cudanakiju
malakultura

wtorek, 25 lutego 2014

Kartograf

Kiedy do kartografa
podeszła ufnie żyrafa,
ten ją po nodze podrapał

i przyjrzał jej się od nowa,
i wtedy się zorientował,
że na żyrafie jest mapa.

Że właściwie poznaje
różne wyspy i kraje
(żyrafie cętki i plamki!).

Na sierści, co zwierzę porasta,
wystarczy wypisać miasta,
a potem oprawić w ramki.

Żyrafa nie była łysa,
lecz zgrabnie kartograf opisał
ją z dołu i z boków obu.

Zaznaczył, co bliżej, co dalej,
"gdzie lwy", dorobił też skalę
i stworzył tak pierwszy globus.