czwartek, 27 listopada 2014

Korona

Kiedyś pszczoły do ula przydźwigały koronę,
a dźwigały ją chyba przez sześć dni.
I kiedy już z koroną usiadły, zmęczone,
królowa wyszła i powiedziała: - PHI!

I zapytała, czy ktoś w tym widział owada,
mruknęła, że nie ma jak w tym latać wśród pól
i orzekła, że to się do niczego nie nada
i że tylko zaśmieca ul.

Więc pszczoły ukłoniły się nisko
i podjęły następny trud.
Wyniosły koronę na wysypisko
i wróciły, żeby robić miód.

A na wysypisku ludzie koronę zobaczyli
i zaczęły się kłótnie i spory.
I się o nią bili już po chwili.
I biją się do tej pory.

niedziela, 23 listopada 2014

Sowa

Rozmawiałam wczoraj z sową,
która znała jedno słowo,
a to przecież trochę mało.
A to słowo sowy brzmiało:

huhuhu.

Pytam, czy się boi zimy,
czemu śpi, gdy my nie śpimy?
Czy jest pod piórami blada?
Sowa na to odpowiada:

huhuhu.

To ja znowu sowę pytam,
czy by chciała mieć kopyta,
czy zna może płetwonurka,
czy w tramwaju śpi na rurkach,
czy wie, jak wygląda globus,
czy ma szpony w łapkach obu,
czy częstować ją herbatą.
Ciągle pytam.
Sowa na to:

huhuhu.

Siedzę razem z nią przy stole.
Na pytania sowy kolej.
Na pytania czekam, bowiem,
gdy zapyta, ja odpowiem.
A przejęta niesłychanie
sowa jedno ma pytanie:

huhuhu?

niedziela, 16 listopada 2014

Krowy

Jeden gospodarz uznał, że krowom pomoże
i położył w oborze
telefon komórkowy.

I powiedział do krów: - Moje krowy!
To jest dla was ułatwienie.
Bo gdybym zaspał na dojenie,
gdyby wam zabrakło paszy,
gdyby kogut was wystraszył,
gdyby zjadł ktoś rdest z zagonu,
to mój numer telefonu.
Macie jakieś interesy?
Ślijcie do mnie esemesy.

I krowy zaczęły wysyłać.
Że jedna krowa utyła,
że daleko są siana stogi,
że wzięły byka za rogi,
że koniczyna zza płotka
jest świeższa i bardziej słodka,
że placki leżą za domem,
że modne są łaty poziome.
I wszystko, co im przychodziło do głowy.
A to były bardzo pomysłowe krowy.

A gospodarz odpisywał na te wiadomości
i coraz bardziej się złościł,
bo ciągle musiał siedzieć przy telefonie.

I wreszcie zawołał: - KONIEC!

I swój telefon wyrzucił chyba w pół minuty,
a krowom powiedział, że ten ich jest zepsuty.

środa, 5 listopada 2014

Słoń i człowiek

Kiedy słoń z bliska albo z daleka
widzi człowieka,
to chociaż nawet nie drgnie mu szczęka,
w środku ze śmiechu pęka.

Bo taki człowiek dla słonia jest mały jak świeczka.
I ma maleńkie uszeczka,
którymi się nie powachluje w upał.
A kiedy tupie, to jakby w ogóle nie tupał.
A ślicznie szary jest tylko, kiedy się ubrudzi.
I jak tu się nie śmiać z ludzi?

I słoń śmieje się wniebogłosy
z tego, jakie ludzie mają nosy.
Małe to i koślawe! Trąba nieudana!
Takim nosem nie można przytrzymać banana,
nie można much odganiać ani wziąć prysznica,
nie można kichać tak głośno, że drży okolica.

Więc słoń na bycie słoniem nigdy nie narzeka,
ale w duchu bez przerwy śmieje się z człowieka.