piątek, 1 listopada 2013

Śpiewik

Na krzewołęzi wpośród szelelistków
kucedział śpiewik, co miał w dziobogwizdku
tyle melonut, tyle piosećwierków,
że aż biegodnie koło trawoskwerku
zatrzystawali by zachwyposłuchać.
Ten miał ziarkaszkę, tamten bułokrucha,
by śpiewik trelić mógł dalej śpiewcudnie,
wspaniaperliście i przy tym niechudniej.

Śpiewik ćwierpiszczał, gwiptał i operzył,
i dla dobludzi, i dla liściojeży.
Nocsowa krzywrzask zaczęła z krzadrzewa,
że śpiewik ciągle w całdnie tak głośpiewa
i sennic znika z sowdziupli złerwowy,
a znów z niespacia smęczą się nocsowy.

Śpiewik muznucił swoim czystogłosem,
Obujrzał, że mu chrupkanapki niosę.
I jęcznął trochę brażonym głostonem,
zerkpatrząc cwierpko a ciągle w mojstronę:

Niktu nie rozwie o co muzochodzi?
O zimosweter ćwirłam od trzygodzin!