Dzik wstał, otrzepał nogi,
kłem kłapnął na polanie
i rzekł mi: uprawiaj jogging.
Jogging.
Takie bieganie.
Do dzika dołączył kolega.
Dwa dziki-żartownisie.
Więc mówię dzikom: Nie biegam!
Nie biegam.
Nie chce mi się.
I dziki wołają lochę
(locha to dzika żona).
Bo może pochrumka trochę
i mnie do biegania przekona.
Że mnie przekona? A w życiu!
Nie biegam! Nawet w snach!
I dzik, co był miły jak kiciuś
w złość taką wnet wpadł, że ach...
Pognały za mną kłusem.
A za dzikami leśniczy.
Jak biegam pod przymusem,
to jako jogging się liczy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz