Mój tata miał problem w tańcu,
choć mam zdolnego tatę.
Gdy szedł na bal przebierańców,
to przebrał się za herbatę.
Wymyślił któregoś ranka,
że kostium to będzie szklanka,
w środku herbata i tata.
I tak się to dziwnie splata,
że gdy tata w tańcu tupał,
to chlupał.
Zabawa trwa znakomita,
co tata wychlupał to wytarł,
a gdy mu zabrakło chusteczek,
szef sali mu przyniósł spodeczek.
Ten bal miał same plusy,
choć tata się zmęczył troszeczkę,
bo z dołu miał same fusy,
a znów u góry - łyżeczkę.
Jakie to śmieszne przebranie,
wszyscy czekali, aż wstanie.
Ale w konkursie na najlepszy strój
nie wygrał tata mój.
Choć śmieje się, aż go bolą żebra.
Od wczoraj tak się cieszy.
Bo sąsiad z parteru za zebrę się przebrał.
Za zebrę.
Te pasy dla pieszych.
A tata już myśli, jak za rok
przebrać się za sok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz