Rozmawiałam wczoraj z sową,
która znała jedno słowo,
a to przecież trochę mało.
A to słowo sowy brzmiało:
huhuhu.
Pytam, czy się boi zimy,
czemu śpi, gdy my nie śpimy?
Czy jest pod piórami blada?
Sowa na to odpowiada:
huhuhu.
To ja znowu sowę pytam,
czy by chciała mieć kopyta,
czy zna może płetwonurka,
czy w tramwaju śpi na rurkach,
czy wie, jak wygląda globus,
czy ma szpony w łapkach obu,
czy częstować ją herbatą.
Ciągle pytam.
Sowa na to:
huhuhu.
Siedzę razem z nią przy stole.
Na pytania sowy kolej.
Na pytania czekam, bowiem,
gdy zapyta, ja odpowiem.
A przejęta niesłychanie
sowa jedno ma pytanie:
huhuhu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz