Jedna pani, zawsze modnie ubrana,
miała miłego syna.
A ten syn znów znał takiego pana,
który nosił w kieszeni szpinak.
A ten szpinak, to znów wiem od Jadźki,
a mówiła mi to tonem nagany,
więc ten szpinak… on miał formę paćki.
Był zielony. I ugotowany.
Rozwiązanie to pan sobie cenił
i nadzieję miał, że wejdzie w modę.
Gdy był głodny, sięgał do kieszeni
i za chwilę się rozstawał z głodem.
Bajka kończy się tam, gdzie się zaczyna
i niektórzy w niej niczego nie dostrzegą:
był pan, który nosił w swych kieszeniach szpinak.
I naprawdę nic w tym nie ma niezwykłego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz